- A pies ciągnie

   
Zakładamy miękką obrożę, a pies ciągnie, zmieniamy na dławiący łańcuszek, pies ciągnie, kupujemy kolczatkę – pies nadal ciągnie. No to próbujemy innych urządzeń, takich jak gentle lider, halti i podobne.
 
 
Warto jednak pamiętać, że jeśli przemyślnie skonstruowane „ogłowie” czy specjalne szelki z dnia na dzień zamienią szalone zwierzątko w anioła – to nie przez łagodną perswazję.
 
Po prostu wymuszają zmianę zachowania bezwzględniej niż obroże czy kolczatki, tyle że w inny sposób. Jeszcze trochę – a ktoś opatentuje zdalnie sterowaną klatkę na kółkach bez podłogi, zakładaną na spacerującego psa. Na pewno w takim ubranku pies nie da rady ciągnąć właściciela, choć przebierać łapami w dowolnym dla nas tempie będzie musiał!
 
 
Za to, że pies na spacerach wyrywa nam ręce ze stawów, odpowiedzialni jesteśmy sami. To my od pierwszych chwil uczymy nasze czworołape maleństwo ciągnięcia na smyczy. Co najczęściej robi właściciel trzy-czteromiesięcznego wyspanego i naładowanego energią psiaka na pierwszym porannym spacerze? Ano podąża za nim na napiętej smyczy, z nadzieją, że biegnący przodem malec szybciej upora się z fizjologią. Zwierzątko napina smycz, a my idziemy za nim, niech pociągnie jeszcze dwa kroki na trawnik za blokiem i wysika się porządnie. Na szkolenie zdążymy za pół roku, teraz spieszymy się do pracy. A zwierzątko ciągnie. Jeszcze miesiąc, dwa, i dorastającego psa utrzymać na smyczy coraz trudniej. Za pół roku właściciel frunie za psem, gdzie tylko może tam natychmiast odpina karabinek, a pies utrwala skojarzenie, że wleczenie za sobą właściciela jest akceptowane, korzystne, nagradzane swobodnym bieganiem...
 
Problem można rozwiązać dwojako:
 
- szukać urządzeń nieustannie ograniczających swobodę ruchu psa;
 
- nauczyć, że trzymanie się obok przewodnika jest przyjemne; okazjonalne pociągnięcia na smyczy korygować w przykry dla psa sposób tylko w sytuacjach, gdy czyjeś dobro jest zagrożone.
 
Pies może chodzić przy nodze niczym przyklejony, ten sam pies może też na spacerze towarzyszyć nam bez ciągnięcia, swobodniej, ale nie tak jak na pokazie posłuszeństwa. Pokazowego i swobodniejszego chodzenia trzeba nauczyć – i to na odmienne hasła.
 
Naukę chodzenia idealnie blisko proponuję zacząć od nagradzania psa siedzącego przy nodze. Potem przesuwamy się o pół kroku, skłaniając psa zabawką, smakołykiem, głosem, aby przemieścił się z nami i usiadł, gdy się zatrzymamy. Pochwała zawsze musi poprzedzać wydanie nagrody – po to, by później samym słowem pochwały upewnić psa, jakie zachowanie jest właściwe. Pierwszą lekcję przeprowadzamy w domu - w drugim dniu po zakupie szczenięcia – przejście kilku kroków za smakołykiem trzymanym przez nas nie przekracza możliwości umysłowych zwierzątka! Po wielu stopniowo wydłużanych lekcjach pies zrozumie, że hasło, np. „noga”, oznacza: „będziesz nagrodzony za przyjęcie pozycji siedzącej przy mojej nodze, kiedy się zatrzymam w marszu”. I wtedy słysząc to hasło przyklei się do nogi, aby bez innej już komendy jak najszybciej usiąść, gdy się zatrzymamy. Szkolenie zaczynamy od krótkich dystansów, a wiec konieczne jest też inne hasło („spacer”, „idziemy”, „blisko” – nie ma znaczenia, jakie to będzie słowo, byle konsekwentnie używać jednego), pozwalające, po przejściu idealnie dwóch czy dwudziestu metrów, na ruch swobodniejszy.
 
W miarę swobodne, bez napiętej smyczy trzymanie się blisko właściciela najłatwiej uzyskać zajmując psa czymś na każdym spacerze. A więc wychodzimy ze szczeniakiem i koncentrujemy go na sobie – klaśnięciem, przyspieszeniem kroku, wymaganiem wykonania znanego ćwiczenia, wspólnym unoszeniem zabawki, uciekaniem, podaniem zabawki, gdy nas dogoni. Po chwili zabawy wymagamy przejścia kilku metrów idealnie, pozwalamy na większą swobodę i powtarzamy wszystko jeszcze raz. Na terenie bezpiecznym można i trzeba odbiec od szczeniaka, bawić się czymś samemu – niemal każde szczenię zapragnie włączyć się w zabawę. Wtedy wymagamy przejścia obok nas kilku kroków, potem nagradzamy wspólną zabawą. W ten sposób szczeniak nabiera przekonania, ze trzymanie się blisko jest najbardziej korzystne.Dorosły pies, przed nauką spokojnego chodzenia, powinien opanować przynajmniej dwie komendy – „wróć” i „siad”. Trzeba psa nauczyć, że jedno z haseł oznacza nagrodę (pochwała, smakołyk, zabawka) za powrót do przewodnika, a drugie korzyści z przyjęcia pozycji siedzącej. Gdy już z tym sobie poradzimy – zaczynamy pracę dokładnie tak jak ze szczeniakiem. Opanowanie hasła „siad” umożliwi uczenie psa metodą małych kroków, a hasło „wróć” zastosujemy przy próbie odbiegnięcia, zanim pies zdąży napiąć smycz.
 
Okazjonalne stosowanie najrozmaitszych „poskromów” może okazać się konieczne wobec bardzo silnego i nie zainteresowanego współpracą psa, ale zakładając je pamiętajmy, że nie stworzą związku emocjonalnego pomiędzy nami a zwierzęciem i szkolenia nie zastąpią.
 
 
Nawyk ciągnięcia na smyczy można ograniczyć przez:
 
- wymaganie przyjęcia pozycji siad przed wyjściem na spacer przy drzwiach mieszkania, za drzwiami i na każdym podeście schodów, zmiany codziennych tras, nagradzanie wykonania „siad” co kilka kroków na spacerze;
 
- nauczenie psa wytrwałego noszenia choćby naszej rękawiczki podczas spaceru;
 
- częste nagradzanie reagowania na „wróć” – ale wymagamy powrotu zanim pies zdąży napiąć smycz;
 
- częste zaskakujące psa zmiany tempa i kierunku ruchu;
 
- kilka minut treningu posłuszeństwa przed absolutnie każdym puszczeniem psa luzem, także przed puszczeniem do zabaw z innymi psami;
 
- częste odwoływanie psa od takich zabaw, nagrodzenie powrotu, kilka minut nagradzanego treningu na luźnej smyczy i znowu pozwolenie na swobodne bieganie.
 
Może się zdarzyć, że nasz młody żywiołowy pies zechce raptownie wysunąć się naprzód, sprawdzić nowy zapach, przywitać się z kimś zaprzyjaźnionym czy upolować gołębia. To nie jest powód do rozdzierania szat. Zależnie od sytuacji można psi wyskok odpuścić lub skorygować psa. Jeśli mój pies pociągnie mnie do zaprzyjaźnionej osoby – mogę to odpuścić, choć za chwilę przepracuję podejście na luźnej smyczy do tej samej osoby. Jeśli natomiast pies zechce złapać gołębia – powstrzymam swoje zwierzątko sprawiając mu tym okazjonalną przykrość, po czym natychmiast przećwiczę omijanie ptaków, koncentrując psa na sobie i nagradzając prawidłowe zachowanie.
 
Nauki spokojnego chodzenia na smyczy nie można oddzielać od całego procesu wychowania zwierzęcia. Nie można wychodzić z założenia – „niech on tylko nie ciągnie, nie wymagam więcej” - to właśnie nasz najgorszy błąd! Jeśli oczekiwania i wymagania wobec spragnionego ruchu psa ograniczają się do powolnego okrążenia skwerku na luźnej smyczy – proponuję kupić pieska na kółkach. Żywy zasługuje na dużo więcej z naszej strony. I pracy, i wymagań.
 
Zofia Mrzewińska