- Antyporadnik szkoleniowy; bez aportu bez kłopotu

  
Idziemy elegancko ubrani na niedzielny spacer, pies, równie elegancko wyczesany, powinien spokojnie truchtać obok, ostatecznie niech nawet pobiega z innymi psami, byle nie przesadzał z tą zabawą, bo zepsuje sobie szatę. A przede wszystkim - niech się nie waży wtykać nam w ręce jakichś okropnych, brudnych i obślinionych patyków, nie będziemy się także wygłupiać z noszeniem na spacer piłeczek ani niczego innego do rzucania!
 
 Antyporadnik szkoleniowy: bez aportu, bez kłopotu
 
Pies ma w domu po spacerze leżeć grzecznie na kanapie, dostał najdroższą karmę i najbardziej elegancką obróżkę, zabierzemy go za tydzień na wystawę, powinien więc docenić, jak mu jest dobrze. I niech nawet nie próbuje prosić nas o rzuty aportowe.
 
A gdyby jednak chciał? Co nie, to nie, oduczymy od szczeniaka!
 
 
Przede wszystkim damy mu tyle zabawek, żeby nie były dla niego czymś wyjątkowo interesującym. Kupimy takie ze sztucznej kości, będzie je obgryzać powoli, nie nabrudzi na dywanach. Dostanie także takie z piszczałkami w środku, będzie nimi bawić się sam. Jeśli to jeszcze za mało, rozsypiemy kulki karmy po mieszkaniu, niech ich sobie szuka. Że pies nie kura, a myśliwy? Że poluje w grupie? Nosi zdobycz? No to co, nauczy się jedynie samodzielnego zbieractwa, przecież mamy inteligentne zwierzątko. Każdy wzięty do pyska pantofel natychmiast odbierzemy z krzykiem, można też kapciem przyłożyć, o ile nikt ze znajomych nie widzi. To przecież za bardzo nie zaboli, a pies powinien zapamiętać, że nie wolno brać do pyska tego, co pachnie właścicielem.
 
Pozwolimy za to, by podnosił na spacerze kamyki, obgryzał znalezione patyki - byle nam dał spokój. Ostatecznie możemy rzucać mu śnieżki; czyste są, rękawiczek nie pobrudzą. A że pies nie może ich aportować? Przecież właśnie nie chcemy, aby przynosił cokolwiek! Możemy także rzucać do jeziorka coś, co szybko pójdzie na dno, o ile dno jest tak głęboko, że pies nie dosięgnie pyskiem. To także dobry sposób, aby zwierzak zrozumiał - nie da się przynieść tego, co mój pan wyrzuca! Nie warto się tym interesować.
 
Przeczytaj również poradnik antyszkoleniowy: ciągnięcie i przywołanie
Możemy nawet raz od święta, bo czasu zawsze brak, wybiegać patykami pieska. Rzucimy jeden patyk, pies pobiegnie, złapie, no to szybciutko rzućmy drugi, zanim wpadnie mu do łepetyny wrócić do nas z tym pierwszym! Można nawet rzucić drugi patyk zanim pies złapie pierwszy - to jeszcze lepszy sposób. Niech pies wie, że za patykami pobiegać sobie wyjątkowo może, ale ani chwytać ich, ani przynosić nie trzeba.
 
A jeśli mamy do czynienia z upartym zwierzakiem, który mimo tylu lekcji - cóż za niewdzięczne stworzenie - wytka nam patyk do rąk? Nic prostszego - podsuńmy mu smakołyk, żeby wypluł ten patyk na ziemię; patyk powinien zostać porzucony, nie zabierzemy go do domu, jest bezwartościowy dla nas, pies to także zapamięta, a my nie będziemy brudzić sobie rąk.
 
Są, oczywiście, metody mniej finezyjne - na przykład solidnie przyprać psu, kiedy cokolwiek do pyska weźmie lub gonić go wtedy z wrzaskiem. Zwierzak cztery nogi ma, uciec i tak zdąży, a na pewno później nawet nie pomyśli, by nam cokolwiek przynosić. Jeśli rzucimy naszemu psu zabawkę w obecności silniejszego zwierzaka, to także zawsze jest szansa, że ten silniejszy pies nie tylko porwie zabawkę dla siebie, ale i rykiem czy nawet zębami zniechęci naszego do biegania za tym, co wyrzucamy. Po prostu da mu za nas lekcję unikania aportów.
 
Ale my jesteśmy dobrzy dla zwierzątka, bić, wrzeszczeć i narażać nie będziemy. Nauczymy za to podnoszenia wskazanego przedmiotu - nagradzając smakołykiem spojrzenie na ten przedmiot, nagradzając dotknięcie, powąchanie, podniesienie z ziemi. Przy tylu smakołykach wtykanych w pyszczek co chwilę, pies na pewno już nie ucieszy się celem takiej pracy - wystarczą mu same smakołyki. Nie obudzimy żadnej pasji, nie dopuścimy do wybuchu spontanicznej radości, z jaką każdy drapieżnik ściga uciekającą zdobycz. Choćby zdobyczą miała być tylko piłeczka - nie pozwolimy, aby nasz pies stresował się pościgiem!Wreszcie osiągniemy upragniony cel - zwierzątko da nam spokój w domu i na spacerach. Nie będziemy razem polować na jakikolwiek aport, nie musimy bawić się razem. Nasz piesek będzie człapać obok, coraz bardziej zobojętniały, smakołyki też po prostu uprzejmie zje, bo zje. Grzeczny, spokojny, niekonfliktowy, wyprany z jakichkolwiek pasji, popatrzy obojętnie na koleżkę, który doprasza się rzucania piłeczki, na suczkę, która przywleka z przedpokoju plecak i wyciąga z niego aport z błaganiem w oczach. O nie, nasz pies nie jest taki, nie życzymy sobie żadnych kłopotliwych zachowań. A że te zachowania są typowe i wrodzone dla udomowionych drapieżników, że są ich radością i treścią życia? Że psy kochają pracę i są najszczęśliwsze, jeśli mogą polować razem z właścicielem? Polować także na piłeczkę?
 
Nie musimy w to wierzyć. Jeśli nawet w naszym psie drzemią jakieś pasje, to wcale nie tak trudno nauczyć go lenistwa. Nasz pies został starannie ucywilizowany; nie będzie aportować. Niech leży na kanapie dobranej odpowiednio kolorem. Być może pluszowy pies byłby jeszcze mniej wymagający, niestety modne są żywe psy w domu. No to poświęcamy się dla zwierzaka - dostaje najdroższą karmę, ma najpiękniejszą obrożę i dłuższy godzinny spacer raz na tydzień - powinien być szczęśliwy. W gruncie rzeczy to tylko dla jego dobra ograniczamy mu codzienne spacery, nie budzimy pasji aportowania, nie pozwalamy się zmęczyć, to dzięki nam ominą go wszelkie stresy. Będzie bezstresowo wychowany, bezstresowo nauczony dreptania przy nodze i bezstresowo połknie leżącą na podłodze kulkę suchej karmy. Cóż za wspaniałe życie dla psa, prawda?
 
 
Zofia Mrzewińska