- Poradnik antyszkoleniowy; ciągnięcie i przywołanie

  
Jak nauczyć psa pięknie ciągnąć na smyczy, nie przychodzić na zawołanie i zjadać wszystko, co znajdzie na spacerze? Jeśli twój pies jeszcze nie posiadł takich umiejętności, radzimy, jak szybko go tego nauczyć. Wbrew pozorom to nic trudnego i nawet początkujący właściciel powinien sobie poradzić.
Mocno wychylony do przodu człowiek sadzi wielkimi krokami po ulicy, niemal z obłędem w oczach i ze sztywno wyciągniętą ręką. Do tej ręki dowiązano smycz, a na drugi koniec smyczy stworka ważącego na pewno cztery razy mniej niż człowiek. Ale za to na czterech łapach. Nieszczęsny właściciel ogoniastego stwora rzęzi do rytmu własnych kroków: "Azor, nie ciągnij, równaj, nie ciągnij, równaj mówię, noga, nie ciągnij..." Jeśli holownik na łapach waży więcej niż 15 kilogramów, nie pomaga zapieranie się obcasami, ryzykowne przechylanie do tyłu ani dramatyczne okrzyki. Za chwilę pozostaje już tylko owinąć smycz dookoła latarni i chociaż złapać oddech, a potem przejść do następnej latarni, w taki sam sposób.
 
Psiej siły i uporu Azorka w podążaniu naprzód nie powstydziłby się chyba zaprzęg malamutów przemierzający bezdroża Alaski. Ale malamuty w zaprzęgu potrafią na hasło zmienić kierunek i zatrzymywać się – bez latarni. Respektują polecenia przewodnika.Jeśli ktoś chce nauczyć swego psa tylko niekontrolowanego uciągu, proszę bardzo, oto najłatwiejsze sposoby:
 
Zaczynamy od szczeniaka. Zapinamy Azorka na krótką smycz, niech się nie oddala zbytnio, więc smycz nie może być luźna! Gdy szczenię szuka miejsca dla fizjologii lub goni za szeleszczącym listkiem, truchtamy za nim na napiętej smyczy. Przecież nie skrzywdzimy szczeniaka szarpnięciem ani zmianami kierunku, nie będziemy kombinować, jak zachęcić zwierzątko do trzymania się blisko i zwracania uwagi na nas, na smakołyki i zabawki. Nie będziemy szczeniaka męczyć szkoleniem, jak dorośnie to zmądrzeje sam.
 
I szczeniak już mądrzeje w oczach. Wie doskonale, że najlepszym sposobem, aby dotrzeć w interesujące miejsce, jest silniejszy z każdym dniem napór na to coś, co ma na szyi. A to większe coś, co za psem trzyma się na sznurku, i tak posłusznie podąży tam, gdzie chce pies.
 
Ale coraz starszy pieseczek powinien wreszcie wybiegać się bez smyczy, prawda? Trzeba znaleźć w sąsiedztwie pusty o świcie park, pójść tam jak najszybciej, bo czas ucieka i do pracy pora, młody psiak przyspiesza także i przy wejściu do parku z obopólną ulgą zostaje natychmiast odpięta smycz – biegaj piesku! Ale ci będzie dobrze! No pewnie, że będzie dobrze, pies niegłupi, doskonale zapamięta drogę do wolności. Zapamięta, że im mocniej pociągnie, tym szybciej do parku dotrze, ustąpi opór obroży i biegać będzie można do woli. I tak przerobiliśmy właśnie kolejną lekcję.
 
Kilogramów pieskowi przybywa, siły mięśni też. A tu proszę, po kilku krokach ukochany pan nie luzuje smyczy, bo i już nie ma jak, staje, owija smycz wokół drzewka. Trudno, drzewka nie wyrwie się z korzeniami. Ale gdy drzewko przestanie przeszkadzać, tym energiczniej wypada ruszyć do przodu, prawda?
 
Nie żałujmy sobie, dodajmy kilka ćwiczeń. Można przecież uwiązać psa na chwilę. Im bardziej będzie się szarpać i głośniej szczekać, tym szybciej wrócimy, rozczuleni, jak to zwierzątko stęskniło się okrutnie. I serdecznie przywitamy Azorka wyrywającego się do nas na napiętej smyczy. Jeszcze trochę entuzjastycznego, nie powstrzymywanego dociągania na napiętej smyczy do znajomych ludzi i psów, i coraz dokładniej pies wie, że ciągnięcie na smyczy prowadzi do celu jak najkrótszą drogą. Napinanie smyczy daje możliwość swobodnego biegania, witania czworo-i dwunożnych przyjaciół, przyspiesza powrót pana. A że od jakiegoś czasu ostre kolce boleśnie wpijają się w szyje? Nie szkodzi, pies się poświęci i mimo wszelkich przeszkód będzie ciągnąć dalej. Tego przecież został nauczony. Przez nas.
 
Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz, oto najbardziej istotne pytanie, jakie zada właścicielowi wracający pies. Ot, tak, sam z siebie, bez pomocy przechodniów czy innych psiarzy odłapujących uciekiniera. Aby psu wybić z głowy ochotę do powrotu, uczymy go uciekania od początku. Przede wszystkim gdy ucieka, gonimy za nim, trudno o coś lepszego dla młodego psa niż zabawa w berka! Przekona się przy okazji, że tylko człowiek jest berkiem, człowiek nie zgubi się, pies może wybierać dowolne trasy, właściciel zawsze podąży za zwierzątkiem.
 
Można spróbować także siły głosu. Nauczyć nie wracać na zawołanie. Gdy Azorek odbiega za daleko po raz pierwszy, także po raz pierwszy ścigając zwierzątko zawołać – wróć! No i co? No i nie wróci, bo skąd ma wiedzieć, co to słowo znaczy, a bawi się bieganiem doskonale. I także doskonale po kilku kolejnych próbach pies zrozumie, że okrzyki właściciela nie mają najmniejszego znaczenia.Chcemy, aby spacer trwał dłużej? Nic prostszego. Wystarczy zapinać smycz, kiedy to wreszcie się uda, i natychmiast spacer zakończyć. Za drugim, trzecim razem inteligentne zwierzątko przypomni sobie, że po zapięciu smyczy zabawa się skończyła. I to się nazywa właśnie dokładnie zaplanowane szkolenie - jak tylko dasz się piesku zapiąć na smycz, wrócisz natychmiast do domu. Naprawdę Azorek taką lekcję zapamięta na długo i wyciągnie odpowiednie logiczne wnioski.
 
Bardzo łatwo też nauczyć psa, aby łapał i połykał jak najszybciej wszystko co znajdzie na spacerze. Wystarczy gonić go z krzykiem, gdy tylko chwyci coś do pyska, wydrzeć na siłę, jeśli przypadkiem za pierwszym razem da się złapać, i odpowiednio na psiej skórze odreagować gniew. I już mamy niemal pewność, że Azor postara się pożywić jak najdalej od nas. Cóż za oszczędność na karmie!Naprawdę chcesz, by pies nie wracał natychmiast na zawołanie? No to już po pierwszym puszczeniu luzem wołaj z gniewem, gdy zwierzę ma coś ciekawego przed nosem. Wołaj ze złością, gdy zachwycony bawi się z innym psem, gdy oba odbiegają w podskokach. Dobiegnij sam do psa, wołając go cały czas. Złap, zapnij na smycz i wywlecz za łeb z parku. I absolutnie już nie odpinaj smyczy, niech się nauczy, co mu zrobisz, gdy go złapiesz. Nauczy się, obiecuję.
 
Wystarczy tylko systematycznie, konsekwentnie od początku:
 
biegać za swoim szczeniakiem, nie uciekać mu, nie dopuszczać, aby musiał sam szukać właściciela;
truchtać za szczeniakiem na napiętej lince;
zatrzymywać psa napiętą linką;
puszczać do swobodnego biegania z pozycji stojącej i z napiętej linki;
na spacerze odpinać smycz tylko raz – i zapinać tylko przed powrotem do domu;
wołać psa nie wyuczonym jeszcze hasłem wtedy, gdy biegnie za czymś absolutnie fascynującym;
gonić, gdy coś złapie, a jeśli się da złapać, to zawsze z gniewem odebrać to coś;
gonić go także, gdy złapie rzuconą w zabawie piłeczkę;
pozwalać szarpać się na lince za uciekającymi gołębiami, kotami, rowerami;
pozwalać dociągać właściciela na smyczy do znajomych ludzi i psów;
wychodzić na spacer tylko po to, aby pies na smyczy przeciągnął trasę dookoła bloku;
bawić się z psem tylko w domu – przecież nie wypada, aby dorosły, poważny człowiek wygłupiał się uciekając własnemu psu, bawił się ze zwierzęciem w publicznych miejscach lub na chodniku trenował jakieś tam siad, waruj i do mnie;
a nade wszystko cierpliwie czekać, aby piesek zmądrzał sam. Tak długo, aż utrzymanie Azorka na smyczy sprawi trudność, a puszczenie luzem będzie niebezpieczne – dla psa i dla otoczenia.
Prawda, że to bardzo łatwe? Pies będzie i ciągnąć, i uciekać, i jak najszybciej zjadać w bezpiecznym dystansie wszystko, co tylko znajdzie.
 
Tylko czemu potem mamy pretensje do psa???
 
Zofia Mrzewińska